wtorek 21 wrzesień 2021

26/09 Zapraszamy

Żołnierz, w tle dwóch żołnierzy na koniach.

  4 lipca 1920 roku ruszyła ofensywa wojsk dowodzonych przez marszałka Michaiła Tuchaczewskiego. Moc tego uderzenia była ogromna. Jego główny impet spadł na oddziały wysunięte najdalej na północ frontu wschodniego. Stacjonujące tam oddziały wielkopolskiej VII Brygady Rezerwowej w pierwszych dniach ofensywy poniosły ogromne straty. W następnych dniach podobnie los doświadczył oddziały 17. Dywizji Piechoty Wielkopolskiej. Odwrót, który rozpoczął się na północ od Bobrujska zmusił wkrótce oddziały 14. Dywizji Piechoty Wielkopolskiej do odwrotu z Bobrujska. Począwszy od 9 lipca, żołnierze wielkopolscy, którzy niespełna rok wcześniej obsadzili front nad Berezyną zmuszeni zostali do marszu na zachód. 
 
Zachowało się sporo wspomnień żołnierzy wielkopolskich z tego czasu:
 
 
Janusz Sopoćko (1. Pułk strzelców wielkopolskich): „Komenda: "do broni", "za broń" i kompania nasza pomaszerowała jako ostatnia. Za nami zostały tylko dwa samochody pancerne, przed paru tygodniami zdobyte przez nasz pułk na bolszewikach. Równolegle do naszej kolumny maszerowały patrole saperskie i żołnierze łączności, którzy ścinali słupy telegraficzne i cięli na nich druty. Dzień robił się upalny, gorący. Przed nami nie opadł jeszcze kurz maszerującej dywizji - za nami wciąż jeszcze ginął w dymach pożarów nieszczęsny Bobrujsk. Smutny krajobraz roztaczał się dokoła. Tym smutniejszy może, że ciężko nam wszystkim było na sercu. Od żołnierzy innych pułków dowiedzieliśmy się już, że "zgalamy". Bolszewicy podobno na północy podsuwają się pod Mińsk, grożąc nam odcięciem od kraju. Ogrom niepowodzeń, jakie spotkały wojska nasze pod Kijowem, przeniósł się daleko na północ. 14. dywizja nie cofała się dotąd nigdy - a tu naraz...” 
 
 
Nikodem Czyż (3. Pułk strzelców wielkopolskich): „I tak ciągniemy dalej wymęczeni, wygłodzeni i zawszawieni, na dodatek z bólem brzucha. Dochodziliśmy do jednego miasta. Przy wlocie do miasta pułkownik ustawił orkiestrę, grała marsza i defilada wkroczyliśmy do miasta. Kompanią ulokowaliśmy się w jednym sadzie, broń w kozły i bez plecaków do miasta (małe miasteczko) a może coś do żarcia się znajdzie. Prócz kuli czerwonego sera nic niebyło można zdobyć i ten ser było trzeba wyrzucić bo był bardzo gorzki. Żyd do mnie mówi: „pane, tu wokół miasta są bolszewiki i czekają na was”. 
Przychodzę z tą nowiną do kompanii, ale ci wszyscy co byli w mieście też żydzi to samo mówili. Byliśmy zaniepokojeni.”
 
 
Tadeusz Petrykowski (9. Pułk strzelców wielkopolskich): „Już trzecią noc walczyliśmy bez przerwy z wrogiem, który w małych odstępach czasu ponawiał ataki. Spieszno było bolszewikom do Warszawy, która dla nich była wymarzonem miastem, ostatecznym celem, rajem obiecanym, gdzie głodni nakarmieni zostaną, gdzie chorzy uzdrowienie uzyskają, a nadzy i obdarci w godowre szaty ubrani będą. Dla tego też bolszewicy nie szczędzili ni sił, ni ludzi na zgniecenie naszego frontu, który im przeszkadzał w prędkim pochodzie na Warszawę. Od tygodni nie pamiętaliśmy takiej pozycji, gdzie byśmy aż trzy dni utrzymali się na jednym odcinku. Chłopсу nasi wielkopolscy dokładali wszelkich sił, by wytrwać na posterunku. Nie spali, nie jedli, jak z żelaza lub z kamienia stali na tern miejscu, gdzie ich postawiono.”
 
 
 
Między innymi na nich oprzemy epizody naszego widowiska. Będziemy chcieli pokazać jak wyglądały te niezwykle ciężkie dla żołnierzy wielkopolskich dni.
 
 
Zapraszamy do Wielkopolskiego Parku Etnograficznego w Dziekanowicach, 26 września 2021 r. godz. 1100-1500 
 
 
 
 
Dwóch zołnierzy w tle  siedzących na koniach, jeden zwijający bandaż.
 
 
 
Podczas imprezy będzie nagrany materiał filmowy i fotograficzny, który może być publikowany w celach promocyjnych.
 

Archiwum